piątek, 9 stycznia 2015

Podsumowanie miesiąca: grudzień 2014

Kadr z filmu: To nie Kalifornia (Niemcy 2012) - reż. Marten Persiel


Grudzień ubogi w filmy, bo bogaty w seriale (w liczbie 1) i oczywiście w powracanie do stron rodzinnych. A to () sprawnie utrudnia pisanie czegokolwiek, nawet SMS-ów.


Wszystkie opisy pojawiają się na bieżąco w Filmotece. Co miesiąc gromadzę je w jeden wpis.

House of Cards (2013- ) - produkcja David Fincher, Kevin Spacey i in.
W sumie wyjął mi dobę z życia. Niczego nie żałuję.
Znakomity serial o polityce, z rolą główną Kevina Spacey'a. Rolą, którą można i trzeba opisać tylko i wyłącznie jako najlepszą rolę męską w serialu kiedykolwiek. 10/10, absolutne mistrzostwo.
Raczej za tematem polityki nie przepadam, ale tutaj, podobnie jak w Idach Marcowych, podejście jest idealne, ponieważ podejdzie każdemu. Idealny balans między politycznym bełkotem, a dramato-thrillerem. Chwyt z głównym bohaterem mówiącym cynicznie do widza, czyli przełamanie czwartej ściany, to również dobre posunięcie. Buduje postać na innym poziomie, niż tylko poprzez fabułę. Można się poczuć, jakoby w jego intrygach jesteśmy sprzymierzeńcami, a to stwarza szczególną więź z serialem. Tym bardziej, że dość szybko przekonujemy się, że nikt nie chciałby być wrogiem Underwooda.
Lepszy niż Gra o tron, choć bardziej wyczekuję kolejnego sezonu tego drugiego.


Asfaltowa dżungla (Stany Zjednoczone 1950) - reż. John Huston
Kolejny wspaniały przedstawiciel gatunku noir.
Podział na złych i dobrych nie tak wyraźny jak kontrast w filmie, ale i tak wszystko trzyma się kupy.
Zjawiskowej Marylin Monroe jedna rólka zapada mocno w pamięć. Ach, ten trzepot rzęs, to słodkie wzdychanie!
Choć preferuję jednak Bogarta i jego “postać” to tu i tak mamy kilku ciekawych charakterów.
I wszystko fajnie, ale jednak mnie nie porwał, jak zrobił to np. Wielki sen. Trudno.


Dziki (Stany Zjednoczone 1953) - reż. Laslo Benedek
Jeden z fenomenów, który do mnie nie przemawia to właśnie Marlon Brando. Wcale nie uświetnił Czasu apokalipsy, w Ojcu chrzestnym wystąpił chwilę i dobrze, ale nie przefantastycznie, a tutaj irytował mnie przez całą długość filmu. Na argument, że taką właśnie grał postać powiem stanowcze: nie! Metoda ekspresyjnej gry aktorskiej sprawdza się w wielu przypadkach, ale tu wspieram zdecydowanie stereotyp milczącego i gburowatego osiłka - nie skaczącego, piszczącego dzieciaka. Marlon przestrzelił.
A że film właściwie kręci się wokół niego, to niewiele więcej mogę powiedzieć. Ciekawa postawa społeczna bohaterów w nietypowych sytuacjach.


To nie Kalifornia (Niemcy 2012) - reż. Marten Persiel
Znakomity dokument o tematyce zupełnie mi niebliskiej, ale jarającej mnie w dziwny sposób. Fascynowały mnie zawsze te krókie (sic!) klipy, kręcone przez rybie oko, skaczących na deskach nonkonformistów w za szerokich spodniach.
Tu jednak, oprócz znakomitych materiałów wideo, jest świetnie opowiedziana historia chłopca z miejscem zamieszkania w NRD, ale duchem w RFN. Jego historia, może zbyt dramatycznie przedstawiona jak na dokument, jest poruszająca. Mimo, że nie zmienił świata i tak warto obejrzeć, ponieważ świetnie są oddane realia Berlina lat 80., przedzielonego w poprzek żelazną kurtyną. Zamiast nudnych dat i nazwisk polityków, wykład z historii z perspektywy buntujących się nastolatków.
EDIT K***A: Coś mi śmierdziało. Wszystko było zbyt idealne. Po krótkim research’u oczywiście okazało się, że film jest poustawiany, inscenizowany niemal w całości. Ogromne rozczarowanie.
EDIT2: Ochłonąłem już. Osiągnąć taki stopień autentyczności nie było łatwo. Poza tym jest to majstersztyk tak czy inaczej. Kawał dobrego kina skateboardowego, posiadający każdy jego element, doprowadzony do perfekcji. Najlepsza muzyka, najlepsze ujęcia, najlepszy montaż. A [jednak] współczesne zdjęcia pokazują tylko jak bardzo wschodni Berlin wciąż jest wschodni. Właściwie to polecam jeszcze bardziej stanowczo. Szczególnie po niedawnej wycieczce do Berlina. Świetny nastrój.


Gra (Szwecja 2011) - reż. Ruben Östlund
Mocno wchodzi w psychikę i do końca seansu właśnie z takiej pozycji trzeba go oglądać - z cholernie zaangażowanej, przejętej i pełnej wściekłości.
A przynajmniej ja go tak odczułem.
Zachęcam, ale tylko ludzi o mocnych nerwach, odpowiedzialnych za recepcje materiału polityczno-społecznego. A przynajmniej ja tak sądzę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz