czwartek, 30 października 2014

Efekt spóźnionego zapłonu

Spirited Away: W krainie Bogów (Japonia  2001) - reż. Hayao Miyazaki

Nie będę ukrywał, że na Anime się nie znam, zakładając oczywiście, że gatunek ten wymaga obycia. Kinematografia japońska do tej pory oczarowywała mnie za każdym razem. Nie ważne czy chodzi o film aktorski, czy animowany. Tron we krwi to arcydzieło, ale Akira, choć z zupełnie innej beczki, trzyma ten sam, wysoki poziom. Po raz setny, pewnie nie ostatni, złapałem się w pułapkę własnych oczekiwań, które oczywiście były za wysokie (muszę przestać o tym mówić; przyjmijmy, że zawsze to robię). Nie daję szansy filmom na samoobronę, tylko oczekuję, że będzie taki jak tamten czy inny, że tak samo mi się spodoba, stworzy podobny świat i zauroczy postaciami. Bo tamten mi się podobał, więc ten też ma. Podejście zgubne, bo rzadko coś w ten sposób zaskoczy. Świat kinematografii pełen jest miernoty i trzeba ostrożnie lawirować, żeby nie wdepnąć. W tym przypadku poszczęściło mi się.


czwartek, 23 października 2014

Geniusz w prostocie

Złodzieje rowerów (Włochy 1948) - reż. Vittorio De Sica

Znowu zaczęła się Akademia Filmu Światowego we Wrocławiu. Chodzę, bo lubię, kiedy za mnie ktoś wybiera dobre filmy i jeszcze coś o nich opowie. Podzielona na moduły wprowadza nas w kolejne epoki filmu światowego. Na początek neorealizm włoski, z którym spotkałem się się już wcześniej, w Odysei Filmowej. Fragmenty Złodziei rowerów były, ale to nigdy nie to samo, co obcowanie z pełnym dziełem. Zachęca czarno-białość, o czym już zresztą pisałem, przy okazji Bulwaru Zachodzącego Słońca. Zachęca również miano przedstawiciela gatunku. Cokolwiek by to nie było, pozycja ta zobowiązuje.

Na zdj. od lewej: Enzo Staiola i Lamberto Maggiorani

sobota, 18 października 2014

Wszystko już było

Chłód w lipcu (Stany Zjednoczone 2014) -reż. Jim Mickle

Są takie dni, kiedy nie ma się pomysłu na to jaki film obejrzeć. Trzeba wybrać coś dla szerszego grona, nie tylko dla siebie, więc brane pod uwagę wytyczne są ścisłe. Nie o miłości, nie horror, nie polski, nie stary, nie za długi. To jaki? Wybór pada najczęściej na nowość, o której się kiedyś czytało. Chłód w lipcu wygląda ciekawie na papierze, a pamiętam również kilka pochlebnych recenzji. Więc film, którego nikt w towarzystwie nie widział, raczej niszowy, nie starszy niż rok. Raz kozie śmierć.

Od lewej: Sam Shepard, Michael C. Hall, Don Johnson.

piątek, 3 października 2014

Ile skina w skinie, czyli filmy o neonazistach | cz. 1/2

Na zdj. Tim Roth.

Dzisiaj się zwierzę (Today I animal). Uwielbiam filmy o skinheadach. Nie ma to absolutnie żadnego związku z sympatią, czy też jej brakiem, do samej subkultury. Nauczyłem się nie stygmatyzować, od kiedy piłem w takim towarzystwie wódkę i okazali się oni bardzo sympatycznymi ludźmi, tylko z małym nieporządkiem w głowach. Uważam, że temat ten jest dla filmu bardzo wdzięczny. Przede wszystkim trudny, często społecznie zaangażowany temat, a kino to uwielbia. Mocno wyraziste postaci, bo jakżeby inaczej. Nieunikniony konflikt, co jest bardzo plastyczną materią dla dramatu. I na koniec dobra ścieżka dźwiękowa, niezależnie czy to reggae czy punk.