Kung Fury (Szwecja 2015) - reż. David Sandberg
Oto historia filmu w pigułce: było kilku kolesi w kamizelkach do garnituru, z zegarkami na łańcuszkach i oni robili filmy. Ponieważ coś tam na teatrze się znali, to angażowali aktorów do odgrywania swoich ról przed dziwnymi skrzynkami na trójnogach. I to był zawód ekskluzywny, bo rzadki i ekscentryczny, bo kosztowny. Później, długo, monopol na twórczość filmową mieli tacy właśnie nadmiernie wyprostowani panowie, ale w kamizelkach moro z dużą ilością kieszeni. Uważali przez cały czas, że sztuka filmowa jest od wybranych dla wybranych. Jednak technologia postępowała błyskawicznie i japy zamknęły im kamery VHS, czyli takie urządzenia, co to nagrywały na kasetach. Kasety można było prosto z kieszeni kamery wsunąć do odtwarza w domu i rodzinie pokazać występ córki na jasełkach. A więc kamera, dzięki systemowi VHS, stanęła w finansowym zasięgu śmiertelników i świat stanął na głowie. Okazało się, że nie tylko nadęci brodacze z obcym akcentem mogą robić filmy fabularne. Powstał zupełnie nowy rynek - od każdego dla każdego.
Kung Fury (Szwecja 2015) - reż. David Sandberg |